Goa - Palolem Beach, lenistwo i lenistwo ', 'Oto powod ciszy przez ostatnie trzy dni - goa. Ktokolwiek tu byl, ten wie. To miejsce jest chyba zaczarowane albo po prostu tak blogie. :) Nic nam sie nie chce. Poza leniuchowaniem. Nie wstajemy wczesnie, przesiadujemy w knajpach i ogolnie wszystko dzieje sie jakby wolniej :) Pierwszego dnia zastanawialismy sie czemu mowia o tym miejscu, ze jest iddylliczne. Tez jest dosc brudno, krowy przechadzaja sie po plazy od czasu do czasu, wszechobecnosc psow jest normalnoscia. Ale teraz, chyba przyzwyczajeni juz do uroku Indii, czujemy czemu tak mowia. Nie chce nam sie wyjezdac, choc czas spedzany tutaj nie jest dosc aktywny. Po prostu leniwiejemy. Jest tak blogo. Nie kupilismy biletu na pociag w dalsza droge, od razu po przyjezdzie, choc wiedzielismy wczesniej, ze tak sie robi, bo pociagi sa przepelnione. A teraz sie okazalo, ze biletow brak. Zostajemy wiec do jutra. Jakos nie jestesmy zdruzgotani ;) choc zmienia nam to plany. Cdn... Wypozyczamy w koncu skuterki. I wtapiamy sie w ten walniety ruch uliczny. Ale frajda. :) Dojezdzamy do Agonda. Miasteczko malutkie. Miejscowi przygladaja sie nam a my im :) Jak ludki z roznych planet. Pytamy o plaze i zaraz na niej jestesmy. Super. Nie ma tej komercji i tylu bialych twarzy. Wlasciwie to nikogo nie ma. Oprocz... krow. Stawiamy skuterki na wzniesieniu i do wodyyyyyy :) Jedziemy w kierunku fortu ktory znalezlismy w przewodniku ale 14 km (werdlug przewpdnika) na takim sprzecie okazuje sie za duzo i zawracamy 7 km od, bo sciemnia sie a Wojtkowi i Uli ubywa paliwa w zastraszajacym tempie. Tak wiec fortu nie ma ale i tak jest fajnie ;) ...