Oto jestem. Jednak znalazlam ta chwilke ;) Wlasnie bylam swiadkiem aktu okrucienstwa dokonanym na jakims biednym owadzie (ciezko zidentyfikowacco to bylo, bo z bokow pyszczka jaszczurki wystawaly tylko nozki) przez jaszczurke na scianie toz nad moim komputerem. :) Dzikosc wszedzie dookola. Konczy sie 4 dzien w Jaisalmerze. Leniwie spedzone godziny w piekacych upalach Radzastanu i jego pustyn. Spedzilismy jeden dzien na tzw. safari. Lucek juz o tym pisal, ale cos mu zjadlo ciag dalszy. Tak wiec zrezygnowalismy z kilkugodzinnej jazdy na wielbladach (ciavach), oszczedajac nasze d...y :) Chcielismy glownie zobaczyc pusynie i spedzic noc w jej cieplych piaskach. I warto bylo. Zachod slonca byl piekny, i choc nie zdaylismy go uwiecznic, to ta czerwien zapadajacego slonca, rozblyskujaca na calym horyzoncie, zostawila jakis slad w naszej pamieci. Szybko zrobilo sie zupelnie ciemno i juz tylko gwiazdy (bardzo gesto zamieszkujace pustynne niebo) rozswietlaly granat nieba rozciagniety nad naszymi poslaniami i ogniskiem. Dwie angielki i ich przewodnik (do ktorych sie dolaczylismy na noc) wraz z naszym przewodnikiem popijali piwko i zartowali miedzy soba w hindi. Nas szybko zmogla sennosc, choc byla moze 20. Rozciagnieci pod gwiazdami podziwialismy. W nocy obudzil mnie chlod, ale bylam mu wdzieczna, bo zobaczylam lyska w calej okazalosci jego hamakowatego ksztaltu. Musial zawitac tu duzo pozniej. Rano przepiekny wschod slonca nad wydmami. I choc nie byla bylismy w szczerej dziczy, to spokoj i cisza (tak rzadkie w Indiach) o poranku, byly warte tej wyprawy. :)
Wczorajszy i dzisiejszy dzien pod znakiem lenistwa i jeszcze raz lenistwa. Snucia sie w upale miedzy kamienicami miasta i wymyslania zajecia na kolejne godziny. Nie wiele tu jest do roboty, a ilez mozna sie oddawac kontemplacji ;) Rozmieszczeni wzdluz wszystkich niemalze ulic handlarze, namawiajacy wciaz, wytrwale i do znudzenia (nie wazne ile razy mijasz ich w tej wlasnie godzinie) do wstapienia do ich krolestwa (nawet jesli jest nim stolik z dwoma komputerami ;)), mecza :/
Troszke teskni mi sie do domu i tego co takie "znajome". Mam na mysli jedzonko, klimat, ludzi. Buziaczki dla wszystkich ktorych znam i tych ktorych nie znam a ktorzy sledza nasza podroz
Kochani Do Zo